,,Najgorszym więzieniem jest przeszłość. "
Lekcja
minęła dość spokojnie, oczywiście zależy dla kogo. Stiles jak zwykle, by jakoś
uniknąć kolejnego wezwania ojca, próbował zgłaszać się nawet na nie zadane
pytanie przez co doprowadzał nauczyciela do szału. Wiercił się nie spokojnie na
swoim miejscu kopiąc przy tym przyjaciela w krzesło.
-Stilinski ma pan pchły?- odezwał się
mężczyzna spoglądając na chłopaka spod okularów.
-Nie.
-To zajmij się lekcją, a nie przeszkadzasz
innym-odparł poprawiając grube szkła.
Prychnął słysząc cichy śmiech przyjaciela,
który co jakiś czas odwracał się dokładnie lustrując rzekomą pannę Whitaker.
Myśli kotłowały mu się pod czaszką nie dając chwili wytchnienia. Przez ten cały
czas zastanawiał się nad przestrogą Derek’a oraz nad tym skąd ta dziewczyna wie
tyle na temat wilków?
-Scott… Scott. Budzimy się- zamrugał kilka
razy przyglądając się brunetowi.
Klasę opuszczali ostatni uczniowie
zostawiając po sobie tonę papierków i pomazane ławki. Gwar, który dotarł do
wyczulonych zmysłów wilkołaka sprawił, że poczuł przeszywający ból. Wstał,
powoli pakując zbędne już książki. Teraz jak się nie mylił miał trening
lacrosse’a z irytującym trenerem Finstock’iem. Zebrał resztę nie potrzebnych rzeczy, po czym
ciągnąc kumpla za rękaw wyprowadził go na pełny po brzegi korytarz.
-Dobra o co
ci chodziło z tym liścikiem?- spytał w końcu Stiles uśmiechając się do
przechodzącej Lydi.
Ominął
dwóch mięśniaków robiąc przy tym dziwne figury i wykrzywił twarz w grymasie.
-Twój
ojciec był w domu tych Whitaker’ów, widziałem nazwisko na skrzynce pocztowej.
-A co to ma
wspólnego z Derek’iem?- wyrzucił ręce w niebo.
Skręcili w
stronę szatni przedzierając się przy tym przez roześmiany tłum. Scott
przystanął na moment i oparł się o metalowe szafki.
-Mówił o
numerze 146. Ten sam widniał na skrzynce-odparł przeczesując palcami czarne jak
noc włosy.
Musiał
przyznać, że czasem głupota Stilinki’ego potrafiła doprowadzić go do przemiany.
Zwłaszcza od czasu pogrzebu Allison, jego instynkty były bardziej czułe na
bodźce z zewnątrz.
-To co tam
robiła policja?- spytał, choć wiedział, że nie uzyska usatysfakcjonowanej odpowiedzi.
McCall
spojrzał na niego spod przymrużonych powiek i już otworzył usta by rzucić jakąś
niepotrzebną docinkę, lecz usłyszał coś czego nie powinien. Wśród rozmów,
krzyków oraz głośnych kroków brzmiało miarowe bicie serca. Dźwięk, który tak
dobrze znał, był tak samo spokojny, kiedy ukochana osoba zasypiała w jego
ramionach. Wręczył przyjacielowi plecak o mało go nie przewracając, a sam
zaczął podążać za wyczutą poszlaką. Szedł jak w amoku ignorując wszystkich
wokół, nawet przechodzącego trenera, który upomniał go, że ma niecałe 10 minut,
aby zjawić się na boisku.
Podszedł do
automatu z jedzeniem i przyspieszył kroku widząc znajomą sylwetkę. Uderzenia
były tak samo delikatne jak wcześniej. Dziewczyna stojąca przy swoim
przydzielonym schowku wyjmowała z niego jakiś notes, odgarniając niesforny
kosmyk z twarzy. To ona. Ale skąd? Jak? W głowie chłopaka
roiło się od pytań, a zapach który czuł koił jego nerwy trzymając w
przekonaniu, że to nie omamy tylko najprawdziwsza jawa.
Zatrzymał
się tuż za plecami brunetki i położył dłoń na jej szczupłym ramieniu.
Przestraszona wymierzyła porządny cios w nos Scott’a. Upadł bezwładnie na
ziemie dodatkowo uderzając głową w posadzkę.
-Wszystko w
porządku?- spytał Stiles, podbiegając do
poszkodowanego.
Wilkołak
zamrugał parę razy, po czym otarł krew z twarzy.
-Mogłam mu
połamać nos-jęknęła, nadal wytracona z równowagi.- Może pójdę po
nauczyciela?
Chłopak
spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami kręcąc głową.
-Nie, nie,
nie. Nie potrzeba, już nic nu nie jest.
Prawda Scott?
Przytaknął,
powoli podnosząc się do pozycji siedzącej.
Przyjrzał się nieznajomej, aż z nadmierną dokładnością.
-Tak w
ogóle jestem Raven- mruknęła, lekko zakłopotana.
-Stiles-
odpowiedział, wyciągając rękę w jej stronę.
Zignorowała
go wpatrując się w otumanionego McCall’a. Wstał, zakołysał się na stopach, po
czym wbił wzrok w lusterko znajdujące się na drzwiach metalowej szafki. Odbijał
się w niej profil dziewczyny, ale nie tej dziewczyny. Twarz całkowicie mu
poszarzała, kiedy osoba odwróciła się w jego stronę.
-Muszę
lecieć na trening-wydukał, nerwowo rozglądając się na boki.
Odszedł
najszybciej jak potrafił, ciągnąc za sobą zdezorientowanego przyjaciela.
-Odbiło ci?
Co się z tobą dzieje!- krzyknął Stilinski, gdy oswobodził się z żelaznego
uścisku.
Szatnia była pusta jedynie było
słychać lejącą się wodę pod prysznicem, której ktoś nie dokręcił.
Scott oparł dłonie o wykafelkowaną ścianę i wypuścił
ze świstem powietrze.
-Zdawało mi
się, że słyszałem bicie serca-odparł, kątem oka zerkając na reakcje bruneta.
-Wiesz, to
chyba normalne. Każdy z nas ma takie coś co pompuje krew i robi bum, bum.
-Ja nie
żartuje-łypnął na niego zdenerwowany.
Oddalił się w kierunku schowków, by założyć potrzebny sprzęt i wreszcie zebrać solidne kazanie za to , że się spóźnił. Zapiął kask, po czym ostatni raz rzucił wzrokiem na pogrążone w ciszy pomieszczenie. To co zobaczył na korytarzu nieźle nim wstrząsnęło, a cios jeszcze pogorszył sprawę.
-McCall!
Gdy tylko wszedł na boisko zza pleców usłyszał krzyk trenera. Odwrócił się niechętnie krzywiąc się na myśl o tej całej gadce.
-Czy ty do jasnej cholery znasz się na zegarku?!-spytał Finstock.
Kiwnął w odpowiedzi głową szykując się na to, że może nie zagrać w następnym meczu. Lecz zdziwił się, kiedy mężczyzna nakazał mu wracać do ćwiczeń. Ustawił się w kolejce nerwowo ściskając kij od lacrosse'a, po czym po raz kolejny rozejrzał się dookoła.
Nadeszła jego kolej. Złapał piłeczkę w siatkę i rzucił się biegiem zwinnie omijając jednego z obrońców. Nagle wszystko jakby przestało istnieć. Znów do jego wyczulonego słuchu dobiegło miarowe bicie serca. Tego samego co zaledwie 20 minut temu w szkolnym holu. Potrącił zawodnika z numerkiem 15 przygniatając go swoim ciałem. Miał wrażenie, że świat wiruje nie pozwalając mu na dokładne zobaczenie obrazu.
-O proszę was! Moja matka jest szybsza!- do rzeczywistości przywrócił go wrzeszczący nauczyciel.
Zamrugał kilka razy odsuwając się gwałtownie. Wyglądał jak człowiek, który zobaczył ducha, a jego tętno z każdą sekundą coraz bardziej przyspieszało. Pod czerwono czarną osłoną ujrzał twarz, której nie powinien. Osoby, która dawno odeszła. Zmarłej Allison Argent.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 2 gotowy mam nadzieję, że wam się spodobał. Bardzo proszę o zostawienie komentarza. To wiele dla mnie znaczy :D
Do nastepnego xoxo
Oddalił się w kierunku schowków, by założyć potrzebny sprzęt i wreszcie zebrać solidne kazanie za to , że się spóźnił. Zapiął kask, po czym ostatni raz rzucił wzrokiem na pogrążone w ciszy pomieszczenie. To co zobaczył na korytarzu nieźle nim wstrząsnęło, a cios jeszcze pogorszył sprawę.
-McCall!
Gdy tylko wszedł na boisko zza pleców usłyszał krzyk trenera. Odwrócił się niechętnie krzywiąc się na myśl o tej całej gadce.
-Czy ty do jasnej cholery znasz się na zegarku?!-spytał Finstock.
Kiwnął w odpowiedzi głową szykując się na to, że może nie zagrać w następnym meczu. Lecz zdziwił się, kiedy mężczyzna nakazał mu wracać do ćwiczeń. Ustawił się w kolejce nerwowo ściskając kij od lacrosse'a, po czym po raz kolejny rozejrzał się dookoła.
Nadeszła jego kolej. Złapał piłeczkę w siatkę i rzucił się biegiem zwinnie omijając jednego z obrońców. Nagle wszystko jakby przestało istnieć. Znów do jego wyczulonego słuchu dobiegło miarowe bicie serca. Tego samego co zaledwie 20 minut temu w szkolnym holu. Potrącił zawodnika z numerkiem 15 przygniatając go swoim ciałem. Miał wrażenie, że świat wiruje nie pozwalając mu na dokładne zobaczenie obrazu.
-O proszę was! Moja matka jest szybsza!- do rzeczywistości przywrócił go wrzeszczący nauczyciel.
Zamrugał kilka razy odsuwając się gwałtownie. Wyglądał jak człowiek, który zobaczył ducha, a jego tętno z każdą sekundą coraz bardziej przyspieszało. Pod czerwono czarną osłoną ujrzał twarz, której nie powinien. Osoby, która dawno odeszła. Zmarłej Allison Argent.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 2 gotowy mam nadzieję, że wam się spodobał. Bardzo proszę o zostawienie komentarza. To wiele dla mnie znaczy :D
Do nastepnego xoxo
Och, jak miło, jestem pierwsza ^^ *cicho odstawia taniec zwycięstwa*
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba! Zastanawia mnie dlaczego Scott widzi Allison :o To zwidy czy ona...zmartwychwstała? ;-; Och, nie trzymaj mnie w niepewności!
I pojawił się Trener! Boże, jak ja go uwielbiam. Poza tym idealnie go oddałaś, niezmiernie mnie to cieszy :3
Pozdrawiam i życzę weny ;3
Bardzo fajny rozdział. Zaciekawiłaś mnie, naprawdę. Podoba mi się twój pomysł, ale nie mam zielonego pojęcia do czego zmierzasz...i to podoba mi się jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie poddajesz bohaterów, czekam na next :*
Momentami zaczęłam się trochę gubić, ale ogólnie podoba mi się. :)
OdpowiedzUsuńŚwietne! Lubię ten fragment ze Raven- CUDO! Bardzo mnie ciekawi ta cała historia. Nie mam pojęcia co może być w następnym rozdziale i to mi się baaaardzo podoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, M