,,Patrząc na ciemność lub śmierć boimy się nieznanego - niczego więcej."
Trening dla Scott’a skończył się mniej więcej pół
godziny po czasie. Po tym jak staranował jednego z zawodników z drużyny o mały
włos nie wysyłając go do szpitala, dostał od trenera kare. Ujmując to ściślej
to musiał obiec boisko jak najwięcej razy jednakowym tempem. Oczywiście
Finstock ciągle nadzorował jego wysiłek dmuchając co jakiś czas w gwizdek i
irytując tym młodego wilkołaka.
Wykończony
wszedł do szatni zrzucając z siebie ciężkie ochraniacze, po czym skierował się
pod prysznic. Miał już przejść z jednego pomieszczenia do drugiego, ale
przystanął na chwile, po czym cofnął się o dwa kroki. Na drewnianej ławce
siedział Stilinski, z głową opartą o szafki oraz otwartymi ustami spał w
najlepsze, nie zważając na różne hałasy.
-Stiles!-
krzyknął, uśmiechając się szeroko.
Chłopak
podskoczył przestraszony, spadając na podłogę.
-Obecny,
trenerze-mruknął, przecierając oczy.
-Ja
rozumiem, że gram doskonale, ale na trenera chyba nie wyglądam-zażartował
opierając się o futrynę.
-To pewnie
przez ten fryz-odparł już bardziej przytomny.
Wstał
powoli, wyciągnął się i ziewnął głośno. Scott pokręcił głową, zostawiając
przyjaciela. Stanął pod prysznicem odkręcając kurek, po czym zamknął oczy
ciesząc się chwilą wytchnienia. Na początku widział ciemność, zresztą jak
zwykle po opuszczeniu powiek, lecz później znowu ją ujrzał. Krótko, jakby
urywek jakiegoś filmu. Włosy opadały falami na jej szczupłe ramiona, okalając
bladą twarz. Wyglądała na bardzo zmęczoną oraz wychudzoną. Miała podkrążone
oczy, a pod obcisłą bokserką było widać wystające żebra. Patrzyła na niego
pustym wzrokiem, co jakiś czas otwierając usta. Wyciągnęła rękę zachęcając by
podszedł bliżej, ale w tym samym momencie ciało dziewczyny przeszyło ostrze.
Przerażony otworzył oczy, łapiąc gwałtownie powietrze. W uszach słyszał swoje
imię wypowiadane przez Allison jak jakąś mantrę. Dopiero po chwili głos zmienił
tonacje i rozpoznał w nim Stiles’a. Brunet stał koło niego zakręcając wodę.
-Wszystko w
porządku?- spytał zdezorientowany.
McCall
przytaknął spoglądając na swoje ręce. Był w połowie przemiany. Zamiast paznokci
widniały ostre pazury, a na żółtych kafelkach głębokie rysy po nich. Kontrolnie
przejechał językiem po zębach, gdzie wyczuł wydłużone kły.
-Szlak-zaklął pod nosem, regulując oddech.
-Co się
stało?- dociekał.
-Widziałem
Allison. Znowu-odparł podenerwowany.
Zgarnął
ręcznik z wieszaka, po czym znów wrócił do szatni. Nie musiał nic mówić
przyjacielowi, bo i tak podążył za nim jak wierny piesek.
-Widziałem
jej śmierć- szepnął na tyle cicho, że Stilinski mógł tego nie usłyszeć, lecz on
tylko westchnął głośno i przytaknął.
Scott ubrał
się najszybciej jak potrafił, co jakiś czas spoglądając na zegarek. W sumie i
tak był już spóźniony do pracy, ale im szybciej opuści to miejsce tym lepiej.
Wyminął kumpla kierując się w stronę wyjścia.
-Gdzie
idziesz?!- krzyknął Stiles, próbując nadążyć za wilkołakiem.
-Jadę do kliniki-oznajmił
zakładając kask.
-Nie chcesz
o tym pogadać? Czy coś w tym stylu?
W
odpowiedzi usłyszał tylko warkot motoru oraz kurz, który wzbił się w powietrze.
-No jasne
Scott. Nie przejmuj się mną-wycedził przez zaciśnięte zęby, raz po raz machając
ręką przed twarzą.
***
Droga do
kliniki minęła mu dość szybko może dlatego, że nie miał zamiaru zwalniać na
jakimkolwiek skrzyżowaniu. Napędzała go adrenalina oraz strach. Tak, Scott
McCall. Alfa Beacon Hills bała się swoich wizji? Wspomnień? Bał się zobaczyć umierającą
Allison Argent. W głębi duszy czuł, że tak nie powinno być, że powinien sobie z
tym radzić. Stawić temu czoło, a nie uciekać gdzie pieprz rośnie.
Zaparkował przed wejściem, zostawiając powieszony na
kierownicy kask, po czym wszedł do chłodnego pomieszczenia. Już na wstępie
wyczuł czyjąś obecność i nie był to doktor Deaton.
-Isaac?-
spytał zdziwiony.
Chłopak
uniósł wzrok znad kolorowego czasopisma posyłając mu lekki uśmiech.
-Co ty tu
robisz?
-Załóżmy,
że zostałem bezdomnym-mruknął, wracając do swojego zajęcia.
Nie pytał już
o nic więcej, widząc zniecierpliwionego weterynarza. Podszedł do stołu, na
którym leżał piękny, młody labrador.
-Przytrzymaj go-nakazał mężczyzna, przyglądając się strzykawce.
Ostrożnie
wbił igłę w ciało psa wpuszczając lek, po czym wyjął ją z wyrazem dumy na
twarzy. W głowie Scotta znów zagościł obraz dziewczyny, lecz tym razem był on
krótki i niewyraźny.
-Mogę pana
o coś spytać?- odezwał się, próbując zapomnieć to co widział.
Deaton przytaknął.
-Czy możliwe
jest, ze po śmierci ważnej osoby, będzie cię nawiedzać?
Spojrzał na
niego, na chwile zamierając.
-Tak,
aczkolwiek nawiedzać to nie jest odpowiednie słowo. Jeżeli dla kogoś był to na
przykład członek rodziny, bądź naprawdę bliska osoba jest możliwość, że będzie
się jej ukazywała. Można ją zobaczyć, gdy naprawdę się za nią tęskni lub w
miejscach, gdzie zazwyczaj ją widywano- odparł spokojnie, nie spuszczając wzroku
z zamyślonego McCall’a.
-Są takie
przypadki?
-Owszem,
kiedy poszkodowany jest w rozpaczy. Złudzenia utrzymują się od 2 tygodni do
miesiąca. W mitach mówią, że zmarły może chcieć ostrzec kogoś przed
nadchodzącym złem, ale to tylko mity.
-W mitach
mówią też o wilkołakach i jakoś tu jesteśmy-wtrącił Lahey.
Słysząc to przełknął
głośno ślinę przeczesując palcami kruczoczarne włosy. Od śmierci Allison minął
rok.
-A jeżeli
utrzymują się dłużej albo powracają po latach?- spytał po chwili ciszy.
-Wtedy
świadczy to o słabej psychice poszkodowanego, a nawet utracie zmysłów. Dlaczego
o to pytasz?
-Mam
napisać o tym prace do szkoły. Dziękuje za pomoc-mruknął, oddychając ciężko.
Albo jestem wariatem albo ona chce mi cos
przekazać. Pomyślał, po czym osunął się bezwładnie na ziemię. Oczy zamykały
się co trochę, choć wytrwale z tym walczył. Lecz ciemność, która chwyciła go w
swoje szpony była silniejsza. Wygrała.
------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 3 juz jest troszke krótki, ale bardzo przepraszam :d następny będzie dłuzszy. Mam nadzieje, że sie podoba bardzo proszę o pozostawienie komentarza :*
Do nastepnego xoxo
A więc to jednak nie powrót Allison. Coś czuję, że jednak chce go przed czymś ostrzec, bo to jednak Beacon Hills-nie ma dnia, żeby coś się nie działo. Scott znów będzie musiał zmierzyć się z czymś niebezpiecznym? Czekam!
OdpowiedzUsuńLubię lubię lubię!
OdpowiedzUsuńJest i Isaac :D Czekam na next
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. Czyli Alison próbuję Scotta przed czymś ostrzec? Lubię to. Kocham twój styl. Jakbym po prostu oglądała TW! Życzę duuuużo weny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, M
Boski rozdział, tak jak poprzednie :) świetnie piszesz. Mam nadzieję, że kolejny pojawi się szybko :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
close-to-me-dylan.blogspot.com
Hej. Przybyłam tu na zaproszenie z mojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńnigdy nie czytałam opowiadania o wilkołakach (jestem bardziej fanką wampirów - byle nie świeciły w słońcu), ale Twoje jest bardzo ciekawe, dlatego będę mu się przyglądała dalej uważnie.
Piszesz dobrze, ale chyba się dopiero rozkręcasz, mam rację? Naprawdę jestem ciekawa, czy opcja utraty zmysłów, czy tego, że Alison chce coś przekazać Scottowi jest prawdziwa. Jakkolwiek ta druga wydaje mi się bardziej prawdopodobna.
Pozwól, że jednak zwrócę Ci jedną uwagę: "szlag", nie "szlak". Ale to taka tam literówka.
Dodaję Cię do obserwowanych i czekam na nowość ;)
pozdrawiam,
candlestick z http://crownsjewel.blogspot.com/
Dywiz/łącznik (-) nie pełni funkcji myślnika i nie można go stawiać w dialogach. Po dywizie nie robimy spacji, a po myślniku w dialogu spacja powinna być.
OdpowiedzUsuńDo zapisu dialogów stosujemy pauzę (—), albo półpauzę (–) i od obu stron oddzielamy je spacjami.